"Wszystko, co się dzieje, dzieje się w imię miłości"
Wesele, ślub... Zawsze w tych momentach uświadamiamy sobie, jakie nasze życie jest puste, beznadziejne. Czy jest dla kogo żyć, skoro się nie kocha? Ale są i szczęśliwcy. Takimi są na przykład Lena i Andres. Dziś jest ich wielki dzień. Dzień, w którym zostali połączeni węzłem nierozerwalnym, węzłem miłości.
Wesele trwało w najlepsze. Większość gości wesoło bawiła się, tańcząc na parkiecie. Natalia Perdido- siostra panny młodej- siedziała na krześle z nogą założoną na nogę. Obserwowała wszystkich niby z obojętnością, ale w rzeczywistości o każdym miała co powiedzieć i każdego skomentować. Jej koleżanki Francesca i Camila, poszły właśnie do łazienki, więc ona została sama przy stole. Przy ścianie natomiast stało czterech, czy pięciu chłopaków, którzy rozmawiali i śmiali się, a wcześniej, gdy tamte dziewczyny jeszcze nie poszły z zaciekawieniem obserwowali ich stół. Nagle do Naty podbiegła panna młoda i jej siostra, Lena.
- Hej, Nata- krzyknęła, patrząc jej w oczy, jakby chciała z nich wyczytać, o czym siostra myśli- Wstawaj i baw się! Nie chcę, żebyś była smutna na moim weselu... Patrz, tam są dwie dziewczyny, poznam cię z nimi do Lud...
- Nie obchodzą mnie te kobiety- powiedziała oschle i odwróciła głowę w stronę chłopaków, za chwilę jednak popatrzyła w całkiem inne miejsce.
- Naty, co się z tobą dzieje...?- zapytała jeszcze Lena, ale widząc, że nic nie wskóra, odeszła.
Zaczęła się bawić, jak reszta towarzystwa. Tymczasem Natalia zauważyła, jak czterech chłopaków zbliżyło się do wyjścia. Chwyciła swój kieliszek w dłoń i wypiła. Bezradnie popatrzyła po wszystkich i z niecierpliwością czekała nadejścia koleżanek. Nie przychodziły.
Nagle do jej stolika dosiadł się jeden z chłopaków z tamtej grupki, który nie poszedł. Miał kręcone włosy, całkiem ładne oczy, którymi spojrzał głęboko na dziewczynę. Sama nie wiedziała czemu, ale poczuła dziwne uczucie, nie czuła tego nigdy i zaraz spuściła wzrok. Wszystko zniknęło. Chłopak uniósł jej podbródek w górę i znowu spojrzała w jego oczy, znowu ścisnęło ją w gardle. Odwróciła głowę.
- Czego chcesz?- prychnęła
- Ciebie- odpowiedział jej. Wytrzeszczyła oczy, lecz zaraz odpowiedziała
- Odejdź stąd!
- Ależ spokojnie- mówił- Chcę pogadać, poznać cię...
- Ale ja nie!-wywróciła oczami Naty
- No, przestań- rozkazał- Na pewno wcale tak nie myślisz...
- A jednak.- rzuciła dziewczyna odwracając się do niego- Odejdź!
- Nie odejdę!- zaparł się
- To ja pójdę- powiedziała obojętnie dziewczyna
- A to wtedy pójdę za tobą- powiedział pewnie
- Boże, weź się ogarnij- krzyknęła i wstała, ale chwycił ją za rękę- Daj mi spokój!
Szła teraz w stronę wyjścia i ciągle myślała o tym chłopaku, o tej dziwnej rozmowie i... jego oczach.
- Odwróć się, odwróć- szeptał chłopak, patrząc za Naty
Dziewczyna nie mogła, stanęła, z myślą, że chłopak dał sobie spokój i zajął się swoimi sprawami, ale zdziwiła się, gdy zobaczyła jego wzrok wlepiony w nią. Przewróciła oczami i zeszła po schodach.
Stanęła na podwórku, a noc była wyjątkowo zimna jak na Buenos Aires. Na swoich rękach poczuła dreszcze i zobaczyła gęsią skórkę. Lubiła noc, gdy świat zasypiał, myśląc wtedy o tych samotnych, którzy mogli pocieszyć się ciszą i spokojem. Lubiła noc, bo wtedy nikt nie przeszkadzał, żadne zwierzęta, czy ludzie. Pomyślała, że w taki wspaniały wieczór może wybrać się na spacer. W końcu tam, na sali, nie ma nic lepszego do roboty. Pierwsze do głowy wpadł jej sklep, sama nie wiedziała po co, ale postanowiła tam pójść. Za sobą usłyszała kroki. Było ciemno, nie widziała kto to, przesunęła się z przejścia i chwilę stała. Zaraz potem ruszyła w stronę drogi
~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥
Francesca i Camila szły roześmiane z łazienki. Francesca cały czas mówiła, a Camila śmiała się z jej słów. Zatrzymały się przed drzwiami, by opowiadająca skończyła historyjkę. Nagle ktoś na włoszkę wpadł. Zła, że ktoś jej przeszkodził miała nakrzyczeć, ale, gdy się odwróciła i zobaczyła tego chłopaka zaniemówiła. Miał ciemne, bujne włosy i ciemne oczy. Uśmiechnął się do dziewczyny uroczym uśmiechem, sprawiając, że dziewczyna zaczęła coraz mniej myśleć i bardziej zatapiać się w jego oczach. Nie wiedziała co powiedzieć, nie myślała o niczym, jej głowa zrobiła jej miejsce tylko na tą twarz. Westchnęła. Camila, wiedząc, co znaczyło to westchnięcie, złapała dziewczynę za rękę i odciągnęła na bok, Francesca powróciła do rzeczywistości.
- Fran, co ty wyprawiasz?- zapytała z irytacją- Nie wzdychaj tak do niego!
- Ja?! Do kogo niby wzdychałam- teraz dziewczyna jeszcze zapomniała, co robiła przed sekundą
- Francesca, nie udawaj!- wrzasnęła Camila, patrząc na nią pobłażliwie
- Ale, ja...- odwróciła się, by zobaczyć, czy chłopak jeszcze stoi. Nie było go już.- I widzisz, co zrobiłaś?!- krzyknęła- Spławiłaś miłość mojego życia!
- Pf.. Miłość twojego życia- prychnęła cicho Camila- Romantyczne bzdury!
Obserwowała Francescę, która, jak zaczarowana podążyła na salę. Zupełnie jak rybak, którego uwodzi śpiew syreny, tylko, że tutaj było całkiem inaczej.
~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥
Camila do końca nie wiedziała, czy Francesca nie wpląta się w jakieś kłopoty. Sama też obawiała się młodych facetów na weselach, w dodatku w garniturach. Popatrzyła na Francescę, która już siedziała przy stoliku i uśmiechała się słodko do nieznajomego. Miłość.... Co ona robi z ludźmi? Zmienia i wywraca życie do góry nogami, sprawia, że chcę się żyć, że ma się świadomość, że komuś na nas zależy. Jest to dbanie o drugą osobę, o jego życie. By razem z nią się cieszyć i płakać. Pomagać w trudnych chwilach, być w szczęściu i, po prostu kochać...
- Miłość...- westchnęła Camila, myśląc nad znaczeniem tego słowa, wzruszyła ramionami. Ją to nie czeka.
Już za chwilę stała przy Francescę, która nie odrywała wzroku od chłopaka z gniazdem na głowie. Co ona w nim widzi? Ehh.. miłość zaskakuję.
Dziewczyna wzięła szklankę z sokiem i łyknęła. Stanęła przed przyjaciółką.
-Słuchaj, Fran- zwróciła się do niej, a kiedy koleżanka na nią spojrzała zaczęła obchodzić jej krzesło- Matko, co w ciebie wstąpiło? Nie gap się tak na niego, on jest młody, w garniturze... Zresztą...- nie skończyła mówić, bo zawartość jej szklanki wylądowała nagle na jakimś dżentelmenie.
- I co robisz idioto?!- krzyknęła na niego
- To chyba ty wylewasz na mnie sok!- wrzasnął do niej
- To patrz jak łazisz!- Camila była czerwona ze złości
- A ty, gdzie masz oczy?- zapytał uspokajając się chłopak- Teraz masz coś zrobić z moim garniturem!
- Dobra!- nadal krzyczała- Wypiorę ci go!
- A jak?!- zapytał- Teraz mam ci go dać?!
- Matko, nie!- pisnęła Camila- Masz kartkę?- mówiła uniesionym głosem
- A co?!
- Napiszę ci mój adres i przyjdziesz z tym ubraniem, wypiorę go i go sobie odbierzesz, inteligencie!- krzyczała zdenerwowana.
- Spokojnie!- wrzasnął- Masz!
~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥
Naty szła wesoło drogą. Kochała taki stan: ciemność. Nagle ktoś chwycił ją za rękę i pociągnął na bok. Chciała wrzeszczeć, ale on, rozpoznała po perfumach, zakrył jej buzię. Próbowała odciągnąć jego rękę, ale się siłował, nie dał za wygraną. Natalia drugą ręką dotknęła chłopaka głowy, dotknęła jego włosów, kręconych włosów. Jej serce zabiło szybciej, domyślała się kto to. Nie była jednak pewna. Jego ręka zniknęła z ust dziewczyny, była wolna. Naty zaczęła uciekać, ale mocno złapał ją za nadgarstek, chwilę później, puścił, znowu uciekła, znowu ją złapał. Domyśliła się, że stoi do niego twarzą, miała rację. Poczuła jego ciepły oddech na swojej twarzy. To ciepło zdawało się stapiać lód jej serca, zaczęła się otwierać. Nagle do niego zadzwonił telefon. Wyciągnął go i Naty zauważyła kto to. To on, ten chłopak...
- Co za bezczel!- rzuciła i pobiegła w stronę budynku, w którym było wesele
~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥~~~~♥
No to prolog!!!! Nie wiem, podoba się? Jest to tak, że bohaterowie nie wszyscy się znają, tzn. dopiero się poznają. Błagam, piszcie czy wam się podoba i czekam na komentarze!
Mrr...CałUski Julie Walter :*)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz