Jednak mam cichą nadzieję, że kiedyś będę szczęśliwa...
Cz. II
Zeskoczyłam z krzesła i schowałam się koło szafek na dole. Nie chciałam, żeby Diego mnie zobaczył, bo by mnie zbił przy wszystkich. I przy Fedusiu i Angeles, i Jorge... Ale, no właśnie, Feduś. Co z nim? Jaka ze mnie matka?!
Momentalnie podniosłam się z ziemi, ale zaraz schowałam. Zastanowiłam się, co ja w ogóle wyprawiam, już sama nie wiem, co mam robić. Boję się. Nie tyle o siebie, co o syna. Przeczołgałam się po podłodze do przedpokoju. Byłam właśnie koło sofy, skąd dobrze widać drzwi wejściowe. Nagle się otworzyły, a w progu stanął Diego. Trzymał za kaptur kurtki Fedusia, a na jego twarzy malowała się złość. Teraz wiedziałam, że humor mu się pogorszył i będzie dla mnie okropny.
- Wstań!- krzyknął nie ruszając się z miejsca.
Wstałam.
- Teraz podejdź!- rozkazywał dalej.
Podeszłam.
- Federico, siadaj na kanapę!- powiedział trochę łagodniej.
- Nie- postawił się, chociaż dawałam mu znaki, aby tego nie robił.
- Co powiedziałeś?!- wykrzyknął Diego i złapał go z całej siły za skórę na karku- Siad, mówię!- i trącił go na podłogę.
Mały usiadł na kanapie z łzami w oczach i schował twarz w dłonie.
-Patrz- warknął Diego i Fede momentalnie popatrzył.
Diego chwycił mnie za włosy i pociągnął mnie w stronę pianina , tak, że upadłam do tyłu, uderzając się w głowę, a potem...? Potem była ciemność...
*
- Odejdź od niego, odejdź!- jakieś straszne głosy rozchodziły się po mojej głowie, ale nadal było ciemno.
- Fraaan!- wrzasnęło coś nade mną.
Zamknęłam i otworzyłam oczy. Jasno, za bardzo. Zamknęłam znowu. Otworzyłam- ciemno. Zamknęłam i uderzyłam pięścią w łóżko. Uchyliłam powieki jeszcze raz, ostrożnie. Zobaczyłam szpitalną salę. Obok mojego łóżka na taborecie siedział Diego i trzymał moją rękę. Chciałam jeszcze ją wyrwać, ale nie dałam rady.
- Co narobiłaś?- zapytał mnie z wyrzutem, ale spokojnie, Diego.
Ja? Przecież nic nie zrobiłam, chciałam mu to powiedzieć, ale by krzyczał, zresztą nie mogłam wypowiedzieć słowa.
- Co? Nie odpowiesz?!- powiedział
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
- Ty idiotko, ty szmato!- wrzeszczał i zaczął mnie bić. Pierwsze po twarzy, a później wszędzie. Próbowałam się bronić, ale nie dawałam rady. Znowu uderzenie w głowę...(...)
*
- Już go wypuścili- orzekła podirytowana Natalia, która stała oparta o framugę drzwi.
- Nie wiem, czy tak powinni. Przecież tak pobił Fran i młodego- tym razem to był Maxi.
- Od dawna powinna rzucić tego drania- odezwał się Fede, wstając ze stołka- Siadaj Vilu.
- To chora sytuacja- rzucił Broduey
- Żebyście wiedzieli. Sory, Naty- ktoś wszedł do pomieszczenia, ale nie wiem kto- Już dawno powinienem rozprawić się z Diego, albo chociaż zapewnić bezpieczeństwo Francesce i Federico.
- Teraz będziesz musiał się nią zająć- powiedziała Ludmiła, poprawiając swoje loki.
- Wiem. Tak zamierzałem zrobić tylko- zaczął, a ja rozpoznałam głos i w ogóle odwrócił się do mnie przodem. Ja ogólnie miałam oczy otwarte, ale nikt nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi-tylko Fran się nie zgodzi.
- Marco ma rację, ona się nie zgodzi- rzucił Broduey- Będzie znowu mówić, że jest jego własnością, i że pomógł Alexandrze.
- Ale Alex jest już zdrowa- oburzyła się Lu.
- Ale wiesz, jaka jest Francesca- powiedział Fede i dotknął jej ramienia.
Ja poczułam się okropnie. Przecież moi przyjaciele chcą mi pomóc, przecież kocham Marco i nie chcę takiego życia, jak mam teraz. I co z tego, że Al jest już zdrowa? Przecież to wszystko dzięki Diego...
Łzy spłynęły mi po moich policzkach, wywołując pieczenie, tam, gdzie miałam rany.
- Fran?- zapytała Camila, a ja udałam, że dopiero się obudziłam i starłam szybko wierzchem dłoni łzy.
- Gdzie Federico?- zapytałam od razu.
- Tu jestem!- Fede mi się pokazał i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Nie ty, głuptasie!- powiedziała Ludmiła, ciągnąc męża za nadgarstek.
Nagle do sali wszedł mój syn z podbitym okiem.
- Jezu, Fede- powiedziałam i podniosłam się na łokciach na łóżku.
Przybiegł zaraz do mnie i się przytulił, a łzy spływały mu po podbitych policzkach
- Mamo, ja się dobrze czuję, a ty?- spytał- Nie wracajmy już do taty, dobrze?
Ta scena sprawiła, że wszyscy wybuchnęli płaczem i ja też, ale zawahałam się przez moment. Nie teraz tylko dobro Federico się liczy.
- Dobrze, synku.
~*~
2 lata później, Argentyna
- Mamo, a tata wie, że ma córeczkę?- zapytał nagle Feduś, podbiegając do mnie i Marco, który trzymał na rękach naszą córeczkę, Natalię.
- Fede, to nie jest córeczka twojego taty- powiedział Marco- Tylko moja i twojej mamy.
- Ale, jeśli mama była z tatą...- nie dokończył, bo najwidoczniej nie wiedział jak.
- Skarbie, to twoja siostra, a moja i Marco córka, natomiast taty bratanica.
- A, to Marco to brat taty?- zapytał z zainteresowaniem i o dziwo spokojem, Fede
- Tak, słonko- odpowiedziałam mu
- W takim razie nie chcę cię znać! Ty też będziesz bił mamę i Natę. To na pewno rodzinne- zaczłą krzyczeć, rzucać się i uciekł.
- Przepraszam- szepnęłam do Marco
- W porządku, rozumiem- odpowiedział Marco, dając całusa w czoło Natalii.
*
To tylo!
Sorki, że tak długo musieliście czekać, ale to wszystko tak wyszło...
One- shota miałam już w szpitalu napisanego, bo mi się nudziło, ale ilekroć siadałam do pisania to jedno zdanie i już trza było iść.
No, ale mniejsza oto.
Znowu podziękuję za nominację do LBA od mojej Nikoletty, a to wielki zaszczyt!
Dla moich obserwatorek: Natalii Saldacz, Mio Akanishi, znów Nikolettcie i za komentarze pod postem, dotyczącym zawieszenia mojego bloga...
Dziękuję Wam za ponad 1000 wyświetleń, a dokładnie za 1,111!!!!
Jesteście kochani.
Dzięki za trzynaście taków w ankiecie i komentujcie!
A teraz tak, mam napisanego jakieś dwie części takiego wojennego shot'a, ale nie wiem, czy to byście chcieli, dlatego na propozycje, pomysły i opinię, czekam w kometarzach.
Tyle dłuuuuugaśnej przemowy...
- Wstań!- krzyknął nie ruszając się z miejsca.
Wstałam.
- Teraz podejdź!- rozkazywał dalej.
Podeszłam.
- Federico, siadaj na kanapę!- powiedział trochę łagodniej.
- Nie- postawił się, chociaż dawałam mu znaki, aby tego nie robił.
- Co powiedziałeś?!- wykrzyknął Diego i złapał go z całej siły za skórę na karku- Siad, mówię!- i trącił go na podłogę.
Mały usiadł na kanapie z łzami w oczach i schował twarz w dłonie.
-Patrz- warknął Diego i Fede momentalnie popatrzył.
Diego chwycił mnie za włosy i pociągnął mnie w stronę pianina , tak, że upadłam do tyłu, uderzając się w głowę, a potem...? Potem była ciemność...
*
- Odejdź od niego, odejdź!- jakieś straszne głosy rozchodziły się po mojej głowie, ale nadal było ciemno.
- Fraaan!- wrzasnęło coś nade mną.
Zamknęłam i otworzyłam oczy. Jasno, za bardzo. Zamknęłam znowu. Otworzyłam- ciemno. Zamknęłam i uderzyłam pięścią w łóżko. Uchyliłam powieki jeszcze raz, ostrożnie. Zobaczyłam szpitalną salę. Obok mojego łóżka na taborecie siedział Diego i trzymał moją rękę. Chciałam jeszcze ją wyrwać, ale nie dałam rady.
- Co narobiłaś?- zapytał mnie z wyrzutem, ale spokojnie, Diego.

- Co? Nie odpowiesz?!- powiedział
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
- Ty idiotko, ty szmato!- wrzeszczał i zaczął mnie bić. Pierwsze po twarzy, a później wszędzie. Próbowałam się bronić, ale nie dawałam rady. Znowu uderzenie w głowę...(...)
*
- Już go wypuścili- orzekła podirytowana Natalia, która stała oparta o framugę drzwi.
- Nie wiem, czy tak powinni. Przecież tak pobił Fran i młodego- tym razem to był Maxi.
- Od dawna powinna rzucić tego drania- odezwał się Fede, wstając ze stołka- Siadaj Vilu.
- To chora sytuacja- rzucił Broduey
- Żebyście wiedzieli. Sory, Naty- ktoś wszedł do pomieszczenia, ale nie wiem kto- Już dawno powinienem rozprawić się z Diego, albo chociaż zapewnić bezpieczeństwo Francesce i Federico.
- Teraz będziesz musiał się nią zająć- powiedziała Ludmiła, poprawiając swoje loki.
- Wiem. Tak zamierzałem zrobić tylko- zaczął, a ja rozpoznałam głos i w ogóle odwrócił się do mnie przodem. Ja ogólnie miałam oczy otwarte, ale nikt nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi-tylko Fran się nie zgodzi.
- Marco ma rację, ona się nie zgodzi- rzucił Broduey- Będzie znowu mówić, że jest jego własnością, i że pomógł Alexandrze.
- Ale Alex jest już zdrowa- oburzyła się Lu.
- Ale wiesz, jaka jest Francesca- powiedział Fede i dotknął jej ramienia.
Ja poczułam się okropnie. Przecież moi przyjaciele chcą mi pomóc, przecież kocham Marco i nie chcę takiego życia, jak mam teraz. I co z tego, że Al jest już zdrowa? Przecież to wszystko dzięki Diego...
Łzy spłynęły mi po moich policzkach, wywołując pieczenie, tam, gdzie miałam rany.
- Fran?- zapytała Camila, a ja udałam, że dopiero się obudziłam i starłam szybko wierzchem dłoni łzy.
- Gdzie Federico?- zapytałam od razu.
- Tu jestem!- Fede mi się pokazał i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Nie ty, głuptasie!- powiedziała Ludmiła, ciągnąc męża za nadgarstek.
Nagle do sali wszedł mój syn z podbitym okiem.
- Jezu, Fede- powiedziałam i podniosłam się na łokciach na łóżku.
Przybiegł zaraz do mnie i się przytulił, a łzy spływały mu po podbitych policzkach
- Mamo, ja się dobrze czuję, a ty?- spytał- Nie wracajmy już do taty, dobrze?
Ta scena sprawiła, że wszyscy wybuchnęli płaczem i ja też, ale zawahałam się przez moment. Nie teraz tylko dobro Federico się liczy.
- Dobrze, synku.
~*~
2 lata później, Argentyna
- Mamo, a tata wie, że ma córeczkę?- zapytał nagle Feduś, podbiegając do mnie i Marco, który trzymał na rękach naszą córeczkę, Natalię.
- Fede, to nie jest córeczka twojego taty- powiedział Marco- Tylko moja i twojej mamy.
- Ale, jeśli mama była z tatą...- nie dokończył, bo najwidoczniej nie wiedział jak.
- Skarbie, to twoja siostra, a moja i Marco córka, natomiast taty bratanica.
- A, to Marco to brat taty?- zapytał z zainteresowaniem i o dziwo spokojem, Fede
- Tak, słonko- odpowiedziałam mu
- W takim razie nie chcę cię znać! Ty też będziesz bił mamę i Natę. To na pewno rodzinne- zaczłą krzyczeć, rzucać się i uciekł.
- Przepraszam- szepnęłam do Marco
- W porządku, rozumiem- odpowiedział Marco, dając całusa w czoło Natalii.
*
To tylo!
Sorki, że tak długo musieliście czekać, ale to wszystko tak wyszło...
One- shota miałam już w szpitalu napisanego, bo mi się nudziło, ale ilekroć siadałam do pisania to jedno zdanie i już trza było iść.
No, ale mniejsza oto.
Znowu podziękuję za nominację do LBA od mojej Nikoletty, a to wielki zaszczyt!
Dla moich obserwatorek: Natalii Saldacz, Mio Akanishi, znów Nikolettcie i za komentarze pod postem, dotyczącym zawieszenia mojego bloga...
Dziękuję Wam za ponad 1000 wyświetleń, a dokładnie za 1,111!!!!
Jesteście kochani.
Dzięki za trzynaście taków w ankiecie i komentujcie!
A teraz tak, mam napisanego jakieś dwie części takiego wojennego shot'a, ale nie wiem, czy to byście chcieli, dlatego na propozycje, pomysły i opinię, czekam w kometarzach.
Tyle dłuuuuugaśnej przemowy...
Julie Walter :*)