sobota, 8 lutego 2014

" Proszę, nie bij"- [Marcesca]

"Proszę, nie bij!"
Jeśli ktoś nie radzi sobie z problemami- ucieka się do jednego wyjścia-
bije.

Cz. I

       Zmusiłam się na uśmiech. Popatrzyłam z tęsknotą na Marco, który stał z tyłu. Przytuliłam jeszcze wszystkich szybko i ruszyłam w stronę samolotu.
- Francesca, trzymaj się!- krzyknęła jeszcze za mną moja najlepsza przyjaciółka, Camila. 
Weszłam na pokład. Dwa rzędy zajmowała moja rodzina- tata, mama, młodsza siostra Alexandra i Diego- mój mąż. Lecieliśmy do Ameryki Północnej, gdzie Alex miała odbyć ważną operację. Ma 6 lat. Nie mówi od urodzenia. Zabieg jej odbywa się dopiero teraz, gdyż wcześniej nie mieliśmy pieniędzy na operację. Kiedy wzięłam ślub z Diego, już nic nie stało na przeszkodzie, tym bardziej, że obiecał sfinansowanie tej kosztownej operacji. On jest taki wspaniały, tyleże go nie kocham. Tak, to prawda nie kocham go. Kocham Marco, ale to właśnie Diego, który "pilnie potrzebował żony", został moim mężem. On pracował w Stanach, a ja musiałam ratować moją kochaną siostrę. Mam jednak nadzieję, że moje życie będzie inne niż mojej matki z ojcem. Mama kochała tatę, on pił, ale to nie był dla niej problem. Zawsze umiała rozwiązywać problemy i wierzyła, że po ślubie ojciec przestanie. Myliła się, na domiar złego tata strasznie ją bił, a ja, sadzana na taborecie w kuchni, musiałam na to wszystko patrzeć. Raz nie wytrzymałam. Porwałam się ze stołka i uciekłam do pokoju. Tata odwrócił wtedy uwagę od mamy, która ledwo patrzyła na oczy i złapał mnie. Czułam jego silne ręce wszędzie, czułam jego uderzenia i kopniaki. Bolało mnie wszystko, jednak nie płakałam, byłam silna i wiedziałam, że mama bardziej cierpi, wiedziałam, że uratowałam ją od silnego kopniaka ojca. Wrzucił mnie później do szafy. Uderzyłam o deskę głową i po chwili zemdlałam. Nikt nie mógł mi pomóc w zamkniętej na klucz szafie, ani babcia, która w czasie bitek chowała się na strychu, ani mama, która leżała już półprzytomna. Od wtedy boję się ojca, boję się szaf. Od tamtego czasu zaczęłam uciekać z domu, albo chować się najciemniejsze kąty, nieraz do piwnicy nawet...
Mama zauważyła, że najlepszą ucieczką od problemów jest alkohol. Zaczęła pić i ona. Byłam pozostawiona sama sobie, co prawda miałam babcię, ale ona stwierdziła, że "jak zrobili dzieciaka, to niech go tera niańczą". Także na babkę nie miałam, co liczyć. Wychowałam się sama, miałam trudne dzieciństwo.
*
6 lat później, Argentyna
      - Świetnie!- powiedziałam patrząc na literki, napisane przez mojego synka. 
Siedzieliśmy w jego pokoju przy stoliku i pisaliśmy.
- Teraz "b"!- powiedział dumny z siebie Fede i narysował kreskę oraz dwa staranne brzuszki.
- Mamo?- powiedział nagle z niepokojem i strachem w oczach
- Czyżbyś zapomniał, co jest po "b"?- zapytałam rozbawiona świetną grą aktorską Fede.
- Nie, to tata wrócił- szepnął ledwo słyszalnie.
Zerwałam się z miejsca i spojrzałam przez okno, gdzie na poboczu stało czarne BMW z przyciemnianymi szybami.
- Feduś, siedź tu i nie wychodź!- krzyczałam już zdenerwowana- Pisz dalej, albo poukładaj puzzle, albo, o! Pobawisz się autkami?- zapytałam i nie czekając na odpowiedź szybko ściągnęłam pudełko z samochodzikami.- Ja zaraz wrócę.
Zbiegłam na dół. Diego był już w kuchni i rozglądał się po niej ciekawie.
- Francesco, powiedz mi dlaczego tu jest taki bałagan- zapytał dziwnie pokojnie.
- Bo, ja...- zająkałam się- Uczyliśmy się z Fede i...
- Powiedziałem ci, że jak wracam to ma być porządek!- przerwał mi i zaczął krzyczeć. Za chwilę podszedł do kuchenki, na której stała patelnia. Trącił nią tak, że z hukiem spadła na podłogę
- Przepraszam powiedziałam przestraszona
- Dobrze- odpowiedział i spokojnie rzucił jeszcze trzy szklanki na podłogę, wiedziałam, że tak szybko nie odpuści, że to cisza przed burzą. Nie myliłam się. Już za chwilę zamachnął się i uderzył mnie pięścią w twarz. Chwycił moją głowę w swoje silne dłonie i wyszeptał mi prosto w twarz:
- Piękna buźka!- po czym odszedł.
Odetchnęłam z ulgą, nim się spostrzegłam Diego wymierzył prosto w nos- A teraz wynoś się stąd! Do jutra nie chcę cię widzieć!
     Dotknęłam swojego nosa. Po chwili popatrzyłam na palce, zobaczyłam tam krew. Stwierdziłam, że to i tak dobrze, bo Diego miał dziś dobry humor
- Feduś, chodź!- krzyknęłam, wbiegając do pokoju i chwyciłam się framugi drzwi, żeby nie upaść.- Idziemy do cioci Ludmiły!
- Mamo- podszedł do mnie i przytulił- W porządku?
- Tak, oczywiście- kiwnęłam głową i wymusiłam uśmiech- Chodź, chodź, pobawisz się z Ruggusiem.
Zareagował od razu. Tak bardzo lubił tego chłopca. Po chwili ubieraliśmy się na dole, a zaraz potem wyszliśmy już na zewnątrz.
Ostre powietrze wpiło się w nozdrza, a podmuch wiatru uderzył we mnie, wywołując kręcenie się świata wookół. Prez chwile poczułam falę gorąca, która z kolei zamieniła się w lodowaty i przejmujący chłód. Zadzwoniłam do drzwi państwa Pasqurelli, podczas, gdy Fede otrzepywał buty. Patrzyłam na jego nogi i nagle zrobiło mi się czarno przed oczami, a ziemia, jakby rozpłynęła się. Po chwili poraziło mnie jasne śwaitło dnia i śniegu. Przytrzymałam się szybko framugi drzwi. Federico tak się ucieszył, że nas zobaczył, że wyciągnął rękę, by się przywitać. Zrobił jednak taki zamach, że skuliłam się, bojąc się, że mnie uderzy.
- Matko, Fran! Myślałeś, że cię uderzę?!- chwycił mnie za ramię i wprowadził do domu, patrząc przy tym na przestraszonego Fedusia.- Fede, chodź! Ruggero właśnie buduje kolej dla swoich pociągów.
Mój syn szybko zrzucił z siebie kutkę i pobiegł na górę, a ja schyliłam się, by ją powiesi na wieszak.
- Zostaw- powiedział mój przyjaciel i zrobił to za mnie, po czym zaciągnął mnie do łazienki i przyłożył kawałek chusteczki namoczonej wodą, pod nos i na kark.
- Trzymaj ten papier, ja zaraz przyjdę!- powiedział i zniknął za drzwiami. 
Usiadłam zrezygnowana i osłabiona kolejnymi ciosami, na skraju wanny i zamknęłam oczy. Za chwilę poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
- A to za co znowu?- zapytał Maxi, dotykając mojego policzka. Za nim pojawiła się też Naty, która spojrzała na mnie z troską.
- To moja wina- rzuciłam, spuszczjąc głowę.
- Zejdźcie na dół, zrobiłem kawę- krzyknął gdzieś z kuchni Federico.
Po chwili siedziałam już na kanapie, gdzie pomogli mi dojść moi przyjaciele.
- Fran, kochanie, wszystko w porządku?- zapytała Ludmiła, która dopiero co wróciła do domu- Dobrze się czujesz? Co ci ten idio... Diego zrobił?- spytała i podbiegła do mnie unosząc mój podbródek do góry.
- Mówiłam już, że to moja wina!
-Co więc zrobiłaś?- zapytała Naty już podirytowana moim zachowaniem.
- Nie wasza sprawa- rzuciłam obojętnie
- Właśnie, że nasza!- oburzył się Maxi
- Nie umyłam naczyń i nie posprzątałam kuchni...- wykrzyczałam
- Zbił cię za takie coś?- zapytał Federico, wybałuszając oczy
- Francesca, odpuść sobie- szepnęła Lu- Widzisz co on z tobą robi?
- Dajcie mi spokój- krzyknęłam na wszystkich i na chwilę zamilkłam- Nie rozumiecie, że to mój mąż?! Że on pomógł Alex?
- Fran, co ty w ogóle...- popatrzył na mnie Federico, ale nie skończył mówić, bo mu przerwałam:
- To co słyszałeś!- odparłam wrogo- Nie próbujcie mnie pouczać i nie prawcie mi kazań! I tak was nie posłucham!
- Francesca, ale czy ty nie rozumiesz?! On cię bije za takie coś...- zaczął Maxi
- Wszystko  rozumiem- odkrzyknęłam- To ty nic nie wiesz! Jestem jego własnością...
- Jego własnością?!- krzyknął Federico z wypiekami na twarzy ze złości- On cię tak traktuje, a ty jeszcze z nim jesteś...
Nie zwróciłam już na nich uwagi, bo wybiegłam z domu. Było zimno, a ja wyszłam bez płaszcza.
- Violetta- pomyślałam i pobiegłam w stronę jej domu. Zadzwoniłam dzwonkiem.
- Francesca?- zapytała Viola i od razu wpuściła mnie do środka.
- Ciocia, ciocia!- zaczęły biegać i krzyczeć bliźniaki Leóna i Violki, Angeles oraz Jorge. Wtedy zawirowało mi w głowie  i chwyciłam się ściany.
- Wujek Diego znowu cię zbił, ciociu?- zapytała Angeles i złapała mnie za rękę.
- Nie Angie, nie- skłamałam- Tylko trochę się źle czuję.
      Violetta popatrzyła na mnie z troską, to samo zrobił León. Usiadłam na krześle w kuchni, podczas, gdy Vilu i León przynieśli mi wodę oraz kawałek ciasta, który upiekła i dała Olga
- Dziękuję!- powiedziała i spokojnie popatrzyłam za okno. Do drzwi Verdas' ów zbliżał się Diego, ciągną za sobą Fedusia

*****
Tadam! Oto pierwsza część mojego shot' a. Mam nadzieję, że spotkam po nim parę słowek. 
Mrr..CałUski   Julie Walter;*)


1 komentarz:

  1. Ślicznie.
    Tak jak już mówiłam piszesz pięknie o bólu.
    Gówniaż Diego...-.-
    Czekam na next!!!!

    OdpowiedzUsuń