sobota, 18 stycznia 2014

"Co się stało, to się nie odstanie, ale może wydarzyć się jeszcze co innego" Cz. 2

Ludmiła:
     Uchyliłam ciężkie powieki i zauważyłam nad sobą biały sufit. Na nim okno, szafeczka szpitalna i Federico. Zawirowało mi w głowie. Zacisnęłam mocniej oczy, żeby za chwilę znowu je otworzyć. Nade mną był ten sufit, a ja nie wiedziałam, gdzie jestem, co się właściwe stało...? Odwróciłam głowę w prawą stronę, aby zobaczyć choć trochę pomieszczenia, w którym się znajduję. Zauważyłam starannie pościelone łóżko szpitalne, obok stała szafka nocna pomalowana białą farbą olejną, podobnie jak łóżko. Nad nim było okno o białych ramach i śnieżnym parapecie. Ściany były odziane białą nagością. Popatrzyłam w drugą stronę. Od razu odwróciłam wzrok, bo na białym krześle siedział Federico z wystraszoną miną.
- Czego chcesz?- zapytałam ze złością- Idź stąd. Nie chcę cię widzieć.... Wiem, że przysłała cię Francesca, albo to jakiś głupi żart Violetty.
Odwróciłam się do niego, patrzył na mnie, jak na idiotkę, syknęłam z bólu. Poczułam pieczenie na lewej ręce. Zauważyłam ślady w kształcie różnej długości kresek i jeszcze zaschniętą krew.  Zamknęłam oczy. Byłam wściekła na siebie, na rodziców, na Violettę, Francescę, Federico i na całą ich bandę, na calusieńki świat. Chciałam znów mieć w ręce tę żyletkę ojca i poczuć tą ulgę, kiedy się nią cięłam...
- Lu?- usłyszałam cichy głos Federico- Ja chcę ci tylko pomóc, ja..
- Nie-powiedziałam spokojnie, bo mimo wszystko byłam spokojna- Nie, ty chcesz pomóc Violettcie i całej reszcie. Chcecie mnie wykorzystać i... Ale spokojnie, nie tym razem to następnym- powiedziałam, po czym wysiliłam się na uśmiech
- Ludmiła...- Federico próbował powiedzieć coś, co nie mogło mu przejść przez gardło. Chwycił mnie za rękę, ale wyrwałam ją szybko- Pamiętaj, że chciałem ci tylko pomóc- dodał ze sztuczną obojętnością i wyszedł. Długo patrzyłam na drzwi, w których właśnie zniknął, a potem na krzesło, na którym siedział.
- A może on tu jednak był, żeby mi pomóc...? Nie, nie, niemożliwe. To podstęp. Wszystko uknuła Violetta z Francescą. . Nagle poczułam się strasznie senna i na tym zakończyłam moje rozmyślania o tym wszystkim, zapadając w głęboki sen...

Federico:
      Dopiero, gdy ktoś ze znajomych czy bliskich zdajesz sobie sprawę z tego jak wygląda twoje życie, jak ty się z nim obchodzisz, szanujesz go, czy dbasz o nie. Myślisz i wtedy wiesz, że jest idealnie, że.... 
Wszedłem do domu Naty, gdzie obecni byli już wszyscy moi przyjaciele.
- Ona mi nie wierzy- szepnąłem, gdy byłem w salonie, usiadłem na kanapie i schowałem twarz w rękach.
- Jak to ci nie wierzy?- zapytał Marco równie szeptem i nachylił się do mnie.
- Zwyczajnie- odparłem przygnębiony- Myśli, że to wszystko pomysł Fran z Vilu.
Marco spojrzał na dziewczyny, siedzące w kuchni Naty i wesoło radzące o niedalekim przedstawieniu w Studio.
- Masz rację- odezwał się dziwnie mój najlepszy kumpel- Francesca ostatnio bardzo się zmieniła. Nie ma w ogóle sumienia ani serca dla ludzi... Violetta też. Stary, jeszcze tylko ty, Maxi i Naty się trzymacie.
- Marco?- zapytałem chłopaka- Pójdziesz do niej i powiesz jej wszystko?
- Fede, ale ja..?! Słuchaj- zaczął się wymigiwać- To chyba... chyba nienajlepszy pomysł.....
- Jak nie chcesz to mów od razu!- krzyknąłem zdenerwowany
- Feder, a może tak wszyscy?- szepnął olśniony Marco, ale, gdy zobaczył moje nierozgarnięcie dodał- Wszyscy pójdziemy!
Ta wszyscy, żebym jeszcze w mordę dostał od Vilu za pomysł, fochy Francesci i Lu... Ona by mi nie wybaczyła do końca życia
- Czy ja wiem..- odpowiedziałem neutralnie, bo nie chciałem odbierać Marco radości z " fajnego"  pomysłu.
- Chodź, zobaczysz, będzie dobrze!
*
     Stanęliśmy całą grupką nad łóżkiem złotowłosą dziewczyną. Spała. Zaczęły się rozmowy.
- Myślicie, że jej rodzice wiedzą, że ona tu jest?- pytała z drwiną Francesca
- Naturalnie- odpowiedział speszony Maxi- Przecież matka ją tu przywiozła.
- Ciekawe, czy ją chociaż starzy odwiedzili?- zapytała zawsze milcząca w sprawach Ludmiły, Camila.
- Oni nie mają czasu- zaczęła się wyśmiewać Violetta
- Myślą, że jak jej kupią drogą sukienkę, czy modne buty to już wszystko.
- Buty nie zastąpią jej rodziców- powiedziała Naty, a Maxi  objął ją ramieniem.

Ludmiła:
      Słyszałam ich od dawna, ale, kiedy usłyszałam temat dyskusji wolałam poudawać, że śpię. Zastanawia mnie, co ja im takiego zrobiłam, że tak niszczą mi życie. Ja byłam kiedyś okropna, ale teraz.... I tak wszyscy są szczęśliwi. Violetta dalej jest z tym swoim Leónkiem, Naty z Maxim, Camila z Brodueyem i Francesca z Marco. Czego im jeszcze do szczęścia brakuje? Moja śmierć... Tak, na pewno. Tego by chcieli. Obiecuję sobie, że gdy tylko wyjdę z tego więzienia, od razu pójdę coś ze sobą zrobić. Nabrałam odwagi, by przeciwstawić się im wszystkim, wiedziałam, że za kilka dni mnie już nie będzie i mogę wyrzucić z siebie wszystko.
- Po co przyszliście?- spytałam z przymrożonymi oczami- Jeżeli mi coś chcecie dogadywać i takie te, to słucham z uwagą- powiedziałam i zauważyłam zdziwione spojrzenia po sobie wszystkich obecnych- Na moje życie też już nie czyhajcie, przypominam, że skończy się szybciej niż myślicie.  No, nie patrzcie tak. Słyszałam wasze wcześniejsze rozmowy. Moi rodzice chcą, abym była szczęśliwa. A teraz wam coś powiem. León, pamiętasz jeszcze, jak się przyjaźniliśmy, będąc dziećmi? Tak, to były czasy. Ty i ja. Oboje byliśmy bogaci i utalentowani, ale traktowaliśmy się na równi z innymi dziećmi. Nasza przyjaźń była wspaniała. I nasze piosenki, na przykład ta: "Idzie Leóś prze las i w wielkie pokrzywy wlazł, Ludmiła w sukieneczce biegnie na ratunek, a za chwilę pływa w pokrzywach jak nurek..." Uśmiecham się na to wspomnienie do dziś. Potem gimnazjum. Dorastanie, bunty. Znajdujemy jeszcze nowych przyjaciół, wyrwanych z przeciętnego tłumu młodzieży takiej jak my. Andres. Naty. Pod wpływem zmiany otoczenia mamy własne grupki. Ty i ja. Ja mam Natę na posyłki, ty masz Andres, jako takiego, na którego można wszystko zwalić. Ludzie zaczynają nas doceniać, a my siebie. I tak trafiamy do Studio. Nowi ludzie, całkiem inni, którzy traktują nas, jak zwykłych uczniów z pasją w tej szkole. I znowu ty i ja... Jako jedno.  Stwarzamy grupę, która jest nie do pokonania. I wtedy pojawia się ona. Śliczna brunetka, w której wszyscy się podkochują, ze swoimi szalonymi przyjaciółkami. Zaczynam tracić Leóna, Andresa. Z czasem jest tylko. Ludmiła i Natalia. A z drugiej strony. León i Andres. Późnej już tylko. Violetta i León. Violetta i Tomas. Myślicie, że mnie to nie bolało? Ze każda z was ma takie życie, i każdy? Potem Naty i Lena. Federico.... Francesca i Marco. Camila i Broduey, Camila i DJ. Violetta i Diego. León i Lara. Andres i Emma. I wszyscy. Maxi z Naty. Ludmiła..... Zmienia się, ale nikt w to nie wierzy. Nikt nie jest w stanie jej wysłuchać. Odpowiedzieć na "cześć". A on z dnia na dzień zaczyna się przyzwyczajać. " Jak się człowiek przyzwyczai, to i w piekle dobrze". Tak zawsze mawiała babcia Ludmiły. A ona wracała do domu. Wylewała łzy na kartki pamiętnika. Jej największym marzeniem było: mieć przyjaciela. Nie raz ktoś ją skrzywdził, teraz nie może nabrać zaufania do ludzi dziwicie się? - poczułam łzy na policzku, pozwoliłam im spływać. Nie tylko ja płakałam. Violetta wyszła, a za nią León, Fran, Marco, Maxi, Cami, Broduey. W pokoju zostali tylko Naty i Fede. Patrzyli na mnie jak na wariatkę, ale spojrzenie ich nie było kpiące, a raczej smutne. Moje spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Federico. Poczułam ukłucie w sercu i pomyślałam:
żyletka.....
*****
Hejoł! Jestem... Trochę późno, bo rozdział miał być wcześniej, ale o drugiej miałam koncert w szkole muzycznej ( wczoraj miałam egzamin, dostałam -5!),
później skoki oglądałam....
A jeszcze później musiałam umyć podłogi w domu, bo rodzice kąpali moje dwie małe siostry.
Widzicie, jaka pomocna jestem?! :D

No to jak wam się podoba?!
Dzięki, chłopakowi, Nikolettcie i Tali ( chyba nie przekręciłam ;)
No to czekam na komentarze!!!!!!

Mrr...CałUski  Julie Walter *;)


3 komentarze:

  1. Będzie c.d ?
    Musi być!
    Pokochałam to opowiadanie. ;)
    stało się moim uzależnieniem...
    Moją koakiną, czy amfetaminą.
    Bez niego już nie dam rady żyć, czy pisać...
    Te emocje, które opisałaś... Piękne.
    Nie masz mi za co dziękować. To ja dziękuję Tobie.
    Malujesz słowami niczym pędzlem, a to mnie ciekawi.
    Tyle bólu tutaj było. Smutku i pustki...
    Ale takie opowiadanie jest najlepsze.
    Nie ma przesłodzonych miłostek, przyjaciółeczek, które z czasem przestają nimi być.
    Jest przesłanie, które swoim odzwierciedleniem w prawdziwym życiu bije na głowę wszystko i wszystkich.
    Miłość jest piękna, ale piękniejsze od niej jest oddanie. Takie jak Federico.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, dziękuję!
      To... piękne, piękne!
      Jak to czytałam to łzy spływały mi po policzkach
      Jesteś cudowna
      Jeszcze nikt nigdy nie mówił tak o moich opowiadaniach.
      Cieszę się z tego.
      Zawsze miałam tylko sztuczne "fajne" i to było tyle.
      A tu, dziękuje!
      Te słowa, to słowa otuchy dla mnie
      I te piękne słowa.
      Kocham Cię, po prostu!
      I nie mogę przestać dziękować, tak mnie to wzruszyło
      <3

      Usuń
  2. świetnie kochana, czekam na next z niecierpliwością ;***
    I de nada :****

    Całuję Tala xD

    OdpowiedzUsuń