sobota, 11 stycznia 2014

One- shot by Fedemila. " Coś się stało i się nie odstanie, ale może wydarzyć się jeszcze co innego" Cz. 1


" Coś się stało, to się nie odstanie, ale może wydarzyć się jeszcze co innego"

   Ludmiła:
       Siedziałam sama przed wielkim budynkiem Studia On Beat.Dzień był piękny, ciepły i słoneczny. Idealny na wszelkie pikniki i wypady nad wodę. Wszyscy z tej całej paczki Violetty, a razem z nimi Naty, poszli nad wodę. Zajęcia już dawno się skończyły, i tylko ja zostałam w obrębie szkoły. Wyciągnęłam z torebki telefon i go odblokowałam, robiłam to już chyba setny raz! Miałam nadzieję, że ktoś zadzwoni, może Naty.... Nie, Natalia na pewno nie. Ona ma Maxiego i nowych przyjaciół. A ja, ja już taka nie jestem, ale oni mnie nie chcą znać, bo myślą, że dalej jestem zła. Albo pamiętają moje dawne czyny..? O, idzie Diego, on nie poszedł? A no tak, przecież Violetta mu dała kosza...
- Diego- złapałam go za rękę, kiedy przechodził obok mnie. 
Popatrzył na mnie, ale zwyczajnie zignorował, odchodząc. Schowałam twarz w dłonie. Jaki wstyd! Mój przyjaciel mnie nienawidzi, Naty nie chcę znać, a cała reszta ma mnie za nikogo! Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, próbowałam je powstrzymywać, bez skutku.
Ludmiła, przestań! Nie płacz przez takich głupków....
Wmawiałam sobie, ale na marne. Po co mam w ogóle żyć? Nie mam przyjaciela, ani żadnego kolegi, moi rodzice wiecznie zapracowani, czesem zapominają, że w ogóle jestem, więc po co? Żeby cierpieć... Żeby się okaleczać i myśleć nad skończeniem życia... ?
Nie, idę do domu. Nie będę tu siedzieć wieki... Pójdę drogą polną, nad rzekę, posiedzę, napiszę, a potem wrócę do domu, i tak nie wiem po co!
      Szłam polną, kamienistą, a zarazem piaszczystą dróżką. Słońce oświetlało całą moją osobę i rzucało zabawne cienie, poruszających się od wiatru, drzew.  Nagle zauważyłam zakręt. Och, zakręty, nie lubiłam ich. Wiedziałam, że za nimi czeka mnie jakieś zło, za zakrętem czeka coś nowego. Jest to na pewno zło. Moje życie nigdy nie było kolorowe, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Weszłam na zakręt, zamknęłam mocno powieki, oczekując najgorszego. Jednak, gdy otworzyłam oczy, zauważyłam piękny widok.  Obok drogi ziemia upadała, tworząc górkę. Na dole były kamienie; duże i mniejsze, które tworzyły plażę. Zaraz za nią była szeroka, o krystalicznie czystej wodzie, rzeka. Gdzieniegdzie wystawały większe kamienie, na których można było usiąść. Na drugiej stronie również była plaża, wąska, a zaraz za nią, rozpościerał się piękny, seledynowy las. Zobaczyłam dogodne zejście. Szybko tam doszłam i powoli zaczęłam schodzić ku wodzie.  Po chwili byłam już na dole. Bez chwili namysłu ruszyłam tam, gdzie świeciło słońce. Znajdował się tam duży płaski kamień, cieplutki od słoneczka. Och, jak przyjemnie. Usiadłam na nim, wygodnie się rozsiadając. Patrzyłam na te widoki i zupełnie zapomniałam o wszystkich problemach. Teraz już wiedziałam, gdzie będę uciekać przed szarą rzeczywistością. 
     Nagle moje rozmyślania przerwały jakieś śmiechy i krzyki. Spojrzałam w stronę, z której dobiegały głosy. Zauważyłam piszczącą Violettę, za którą biegli León i Federico z pełnymi wiaderkami wody. Zaśmiałam się cicho, bo chcieli ją oblać całym wiaderkiem, jak na babki z piasku. I sama chciałam się poczuć jak ona. Za chwilę zauważyłam Naty, która, wtrącona przez Maxiego, wpadła do wody. Zaraz też zauważyłam Camilę, do której teraz przyczepili się chłopaki z Broduey' em.  Za chwilę też zauważyłam na brzegu Francescę, która wiała przed Marco, a on chciał ją tylko połaskotać...
- Ludmiła!- usłyszałam głos obok siebie, to Fran- Co ty tu robisz?! Po co przyszyłaś?!Chcesz zniszczyć nam zabawę? I tak ci się nie uda...- mówiła, wymachując rękoma- A może ci żal? Haha, nigdy nie będziesz w naszej paczce, bo nie jesteś nikomu potrzebna, rozumiesz? Jesteś nikim!
 Słowa Francesci zdołowały mnie jeszcze bardziej. Widziałam, że Marco chciał ją powstrzymać, ale dał sobie spokój. Milczałam, chciałam wykrzyczeć, te od dawna duszone w sobie słowa.
-Tak masz rację!- krzyczałam przez łzy- Nikomu się nie przydam, jestem beznadziejna!Dziękuję ci!- krzyczałam, pozwalając spływać moim łzom po policzkach.- Ale spokojnie, już niedługo mnie nie będzie. Nie masz się czego obawiać, zresztą i tak byłam dla ciebie nikim!
Obok nas zjawił się jeszcze Feder. Tylko on tu chciał podejść, ale on był taki sam jak reszta. Wytarłam mokre policzki
- Co miałaś na myśli w tym, że cię "nie będzie"?- zapytała chyba  pierwszy raz od roku, dziewczyna
- Po co pytasz skoro to i tak cię nie interesuje?- spytałam ze złością. 
Wzruszyła ramionami i chwyciła Marco za rękę. Patrzyłam, jak odchodzą. 
- Ludmiło, co ty wygadujesz?!- zapytał Federico, siadając obok mnie- Przecież...
- Nie kończ- rozkazałam chwoając twarz- To nieprawda. Francesca dobrze mówi.... Nie wiem, dlaczego w ogóle się urodziłam. Dlaczego jeszcze mnie nikt nie zabił?! Dlaczego się nie powiesiłam?!
- Lu- powiedział chłopak i pogłaskał mnie po plecach.
- Czemu to robisz?- spytałam, a on chyba nie załapał- Odejdź do swoich. I tak wiem, że jesteś taki sam jak reszta. Że jak wszyscy, najlepiej byś mnie tu utopił. Daj mi spokój! Po co tu przychodziłam?! Zachciało mi się ucieczki od rzeczywistości...
Szybko wstałam i zabrałam moją torbę. Fede złapał mnie za nadgarstek:
- Ludmi...
Nie dałam mu skończyć, tylko zaraz pobiegłam na drogę. Niepotrzebnie tam szłam. Piękne miejsca i rzeczy zawsze niosą ze sobą kłopoty. Zalana łzami szybko weszłam do domu.
*
     Spałam spokojnie od dobrych pięciu godzin. Nie ubrałam jednak piżamy, z zamiarem zdrzemnięcia się tylko. Obudził mnie budzik. Nastawiony na wpół do drugiej. Pobiegłam do łazienki. Taty nie było, był w delegacji, mama jeszcze w robocie, bo ma remanent w firmie. Napuściłam sobie do wanny gorącej wody. Weszłam w ubraniu. Wzięłam pierwszą ostrą rzecz pod ręką, nożyczki do paznokci. Przejechałam od nadgarstka do łokcia. Zauważyłam smużkę krwi. Nie, to za mało. Co by tu jeszcze? Myślę, myślę... 
A no tak! Tata goli się żyletkami, bo nie lubi maszynek, żyletka, to będzie coś. Wyjęłam z szafki parę żyletek i zaczęłam robić kreski na rękach. To dłuższe, to krótsze. Po chwili woda przybrała czerwoną barwę, zaczęło mi się robić gorąco, i wirować w głowie. Usłyszałam, jak mama otwiera kluczem drzwi, osz nie!  Zostawiłam uchylone drzwi łazienki. Chciałam wstać, ale nie miałam siły, po chwili odpłynęłam....
*
  Federico:
       Nie mogę spać, myślę o Ludmile. Nie wiem, co ona chce sobie zrobić, ale to na pewno nie będzie dobra rzecz. Jest słaba, choć wcale się jej niee dziwię. Zrobił bym tak samo na jej miejscu. Tylko, że ja jestem optymistą, człowiekiem otoczonym przyjaciółmi, rodziną. Teraz mi wstyd, że ja mam tak wspaniałe życie, a ona... Boże, nie mam jej numeru, a mam złe przeczucia. Z nią jest niedobrze. Potrzeba jej prawdziwego przyjacilea, rodziców, którzy zwróciliby na nią uwagę. Kogoś kto poświęciłby jej chć trochę uwagi, nie zostawiając na pastwę losu. Kogoś, kto by zmienił jej życie, z zupełnej pustki. Kto by ją pocieszył i   odciągnął od tego pomysłu. Kogoś, dla kogo, by chciała żyć....

******

 To zaczynam na nowwo od one- shota o Fedmiłce. Będzie to taki oto z dedykacją dla mojej kochanej Nikoletty W. <33, która mnie inspiruje swoimi opowiadaniami, i której bloga uwielbiam. Dziękuję też za komentarze! 
Stwierdziłam, że nie będę pisąc tamtego, tylko będą same OS, tak mi jakoś lepiej, więc jak się podoba?

Julie Walter *;)


5 komentarzy:

  1. Fajne pisz więcej. Nie mogę doczekać się następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, kochana... Wpdałam na chwile i takie O !
    Zaskoczenie ;)
    Jeszcze ta dedykacja :D.
    Kochana, piszesz wspaniale, wiesz ? ;)
    A to opowiadanie było pełne emocji, pełne... Bólu...
    Ale to nie pozbawiło go uroku, którym mnie oczarowało.
    Przez ten czas, kiedy nie dodawałaś wpisów na tamtym blogu wiele się zmieniło,
    ale nie zmieniło się to, jak wielkim darzę Cię szacunkiem ;).
    Ty, Twój blog i Twoje opowiadania zasługujecie na uwagę.
    Dziękuję Ci też za Ciepłe słowa skierowane do mojej osoby,
    Zapewniam, że po tym shocie mogę powiedzieć o Tobie to samo. ;)
    Jesteś niesamowita.
    Myślałam, że to będzie zwykła opowieść O Fedemile, a tu prosze...
    Zapamiętam ją jeszcze długo, długo , długo <333
    Buziaki kochana :*
    Nikoletta:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, dziękuję skarbie...
    Dedykacja dla ciebie, bo ci się należy,
    ale dziękuję!
    Za te piękne słowa, które są dla mnie bardzo ważne,
    dajesz mi ogromną radość z twoich komentarzy
    i w ogóle, że jesteś.
    Pomyślalam, że dedykuję ci rozdział, bo kochasz Fedemiłę,
    pierwsz skomentowałaś mojego bloga..
    NO I KURDE, DZIĘKUJĘ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne i czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszamy do nas na bloga z opowiadaniem :)
    http://v-loves-4ever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń